Drugie podejście i zaskakujące efekty !
Dzisiaj mam Wam do pokazania efekty koloryzacji, którą przeprowadziłam na początku lipca. Wybaczcie takie opóźnienie, ale mam ostatnio mało czasu... Zwlekałam nie tylko z publikacją, ale także z wykonaniem zabiegu. Powodem było moje niezdecydowanie odnośnie kolejnej farby. Jednak czas imprez okolicznościach zmusił mnie do szybkiej decyzji. Stojąc przed drogeryjną półką z farbami byłam totalnie zdezorientowana. Ostatecznie, żeby nie kombinować (i nie skompromitować się w razie wpadki) wybrałam farbę Syoss, żeby dać jej jeszcze jedną szansę. Farbowałam nią włosy 4 miesiące temu - tu efekty. Tym razem, by nie popełnić tego samego błędu co poprzednio, kupiłam dwa opakowania.
Po zmieszaniu zawartości utleniacza z farbą nałożyłam mieszankę na odrost i odczekałam ok. 35 min. Następnie moja kochana siostrunia ♥ rozprowadziła farbę na długości. Kolejne 10 minut spędziłam w oparach smrodu nie z tej ziemi zamknięta w łazience. Przez cały proces koloryzacji towarzyszyło mi pieczenie skóry głowy.
Po upływie czasu zmoczyłam włosy i spieniłam farbę. Już wtedy czułam, że skóra jest wrażliwa. Spłukałam farbę i spieniłam ulubiony szampon po czym spłukałam i nałożyłam na odciśnięte z wody włosy maskę dołączona do opakowania. Również spłukałam. Podczas całego zabiegu wypadło mi nieco więcej włosów niż zwykle.
Przez kolejne 24 h zmagałam się z jakąś dziwną wrażliwością skóry głowy. Lekkie pieczenie i nadwrażliwość minęły dopiero po kolejnym myciu. Mam wrażenie, że farba mnie uczuliła.
Kolor wyszedł na prawdę całkiem fajny. Odrost nie złapał w 100 % i widać, że włosy u nasady są nieco żółte. Z kolei te na długości są chłodne i prezentują się na prawdę świetnie.
Myślę, że gdybym zaczęła używać tej farby regularnie to uzyskałabym, w końcu mój wymarzony chłodny blond. Niestety nie mogę tego zrobić, bo boję się kolejnej reakcji alergicznej. Chyba nie pozostaje mi nic innego jak fryzjer 🙀.