Strony

Moja pielęgnacja włosów - olejowanie olejem ryżowym

Olejowanie - emulgowanie - zabezpieczanie




Dawno nie było moich eksperymentów i codziennego cudowania z włosami, a więc nadrabiam :). Dzisiaj pokażę Wam efekty olejowania moim ryżowym ulubieńcem. Wspominałam już o nim TUTAJ, a TU i TU pokazywałam jak sprawdza się w połączeniu z innymi olejami, a także z substancjami nawilżającymi. Mam nadzieję, że Wam się nie znudził, bo ja go wręcz uwielbiam !

Od czego zaczęłam? Naolejwałam włosy od skóry aż po same końce olejkiem ryżowym. Tym razem nie pominęłam skóry głowy i wykonałam delikatny masaż palcami z odrobiną olejku. Następnie przez 2 h przysiadłam do laptopa i naskrobałam dla Was aż dwa posty ;D. 

Po tym czasie udałam się do łazienki zmyć z głowy tłuszczyk. Zaczęłam od emulgowania oleju i do tego zadania świetnie posłużył mi Kallos Omega. Kolejnym etapem było dwukrotne mycie (tylko) skóry głowy szamponem Alterra. Po spłukaniu szamponu jeszcze raz wprasowałam w długość włosów maskę Kallos Omega. Po czym również spłukałam i odsączyłam włosy z wody. Same końcówki zabezpieczyłam moim ulubionym serum do włosów od Eveline, o którym pisałam TU. Gdy włosy lekko podeschły spryskałam je czarną mgiełką Gliss Kur, którą dopiero zaczęłam testować. Schły naturalnie i rozczesałam je dopiero po całkowitym wyschnięciu.





Moim zdaniem włosy prezentują się świetnie :) bardzo łatwo się rozczesały (to pewnie zasługa maski) i są niezwykle miękkie w dotyku. Ładnie błyszczą i mienią się w słońcu czego chyba nie uda Wam się dostrzec, bo zdjęcia zrobiłam dopiero późnym popołudniem :/. 







Mimo to włosy fajnie się układają, są gładkie, a końcówki zdyscyplinowane. Da się zauważyć, że kłaczki są dobrze nawilżone i nabłyszczone. Od razu uprzedzę Wasze pytania - nie, taka pielęgnacja nie obciążyła i nie przyspieszyła przetłuszczania włosów :).


Dzisiejszy post jest trochę zaległy, bo aktualnie moje włosy przeszły "niewielką" metamorfozę, ale zobaczycie ją dopiero za jakiś czas :). Póki co zostawiam Was z postami, które naprodukowałam na czas mojej zbliżającej się nieobecności :)


Czytaj dalej

Delikatny - dzienny makijaż oka - Lily Lolo - Naturalna baza pod cienie Eye Primer, sypkie cienie do powiek Moonlight i Sticky Toffee

Lekki makijaż oka na co dzień 




Jakiś czas temu stałam się posiadaczką dwóch pięknych cieni do powiek oraz bazy pod cienie od Lily Lolo. Przez ten czas namiętnie je testowałam, bo nie ma co ukrywać służyły mi mocno w maskowaniu i odwracaniu uwagi od ciągle zmieniających się rysów twarzy przez hormony ciążowe. Mogę Wam już zdradzić, że moje kolejne łupy z Lily Lolo zaliczam do bardzo udanych. Dzisiaj pokaże Wam mój delikatny makijaż wykonany tymi właśnie produktami, ale zanim to to posłuchajcie kilku słów na temat samych produktów ;).


Baza pod cienie



Baza to koszt 54,90 zł za 4 g w opakowaniu z lusterkiem TU. Musze przyznać, że nie dogadałam się z nią od razu. Trzeba zaznaczyć, że nie nadaje się do stosowania razem z kremem bb od Lily. Po pierwsze krem uelastycznia skórę, która staje się miękka. Baza pod cienie nałożona na taki krem zwyczajnie upłynnia się i wnika w zmarszczki. Zatem te dwa produkty raczej nie będą współgrały idealnie.




Wszystko się zmienia, gdy wykonuje swój dzienny makijaż przy pomocy matującego pudru, podkładu spf 15, które aplikuje na wklepany wcześniej lekki (nietłusty) krem do twarzy. Na tak przygotowaną twarz (i powieki) nakładam bazę pod cienie. Zaczynam od górnej powieki gdzie stosuję kolor beżowy, a kończę na dolnej powiece, na którą aplikuję kolor żółty, który ma za zadanie niwelować cienie pod oczami. Wystarczy musnąć powieki produktem, nie trzeba nakładać go bardzo dużo. W niewielkiej ilości radzi sobie znacznie lepiej niż gdy nałożymy go zbyt dużo.




Skład: 

SIMMONDSIA CHINENSIS (JOJOBA) SEED OIL (olej jojoba - odbudowuje, nawilża, natłuszcza), EUPHORBIA CERIFERA (CANDELILLA) WAX (wosk kandelila - nawilża, kondycjonuje, zmiękcza, wygładza), ARGANIA SPINOSA KERNEL OIL (olej arganowy - wzmacnia, regeneruje, nawilża, łagodzi), MICA (naturalny pigment - rozświetla), TOCOPHEROL (witamina E - antyoksydant - wzmacnia, nawilża), [MAY CONTAIN CI 77891 (TITANIUM DIOXIDE) (naturalny biały pigment), CI 77491 (IRON OXIDE) (naturalny czerwony, czerwono-brązowy pigment), CI 77492 (IRON OXIDE) (czerwony barwnik syntetyczny), CI 77499 (IRON OXIDE) (czarny barwnik)]

Skład przedstawia się bardzo przyjemnie. Znajdziemy w nim dwa olejki -  jojoba, arganowy oraz wosk kandelila. Ponadto witaminę E i naturalne barwniki. 


Cienie do powiek



Cień Moonlight to głęboki, zimny i połyskujący brąz. Drobinki są drobno zmielone zatem nie ma mowy o typowym brokacie tylko subtelnym połysku. Znajdziemy go na stronie Costasy za 36,90 zł za 2 g w słoiczku 10 ml. 




Skład: 

MICA (naturalny pigment - rozświetla), [+/- CI 77499 (IRON OXIDE) (czarny barwnik), CI 77891 (TITANIUM DIOXIDE) (naturalny biały pigment)].





Na powieki pokryte bazą nakładam cień Moonlight, który rozprowadzam przy pomocy cienkiego, skośnego pędzelka przy samej linii rzęs od mniej więcej środka w stronę zewnętrznego kącika oka. Podkreślając i podciągając nieco linie do góry by uzyskać kocie oko. Czasami przedłużam tą linie ciągnąć ją wyżej na załamanie powieki, aby uzyskać mocniej zaakceptowane oko.





Kolejnym krokiem jest delikatnie rozświetlenie wewnętrznych kącików i środka oka za pomocą kolejnego cienia Lily, którym jest Sticky Toffee. To delikatne złoto, na które trzeba uważać ;). Kolor należy stopniować, bo jest niezwykle efektowny, zatem gdy chcemy uzyskać delikatny dzienny makijaż należy użyć go w małej ilości. Chyba że macie chęć zaszaleć w piątkowy wieczór to wtedy nie żałujcie sobie tego koloru :D. Cena jest identyczna jak w przypadku Moonlight. 





Skład:




MICA (naturalny pigment - rozświetla), [+/- CI 77491 (IRON OXIDE) (naturalny czerwony, czerwono-brązowy pigment), CI 77510 (FERRIC FERROCYANIDE) (błękit pruski, dozwolony w ograniczonym stężeniu, barwnik), CI 77891 (TITANIUM DIOXIDE) (naturalny biały pigment)].






Zazwyczaj nie podkreślam dolnej powieki aby nie przytłoczyć lekkiej formy makijażu, która ma otworzyć i unieść oko do góry.

Jeśli chodzi o trwałość to jest na prawdę przyzwoita. Taki makijaż utrzymuje się od rana do końca dnia! Nic nie spływa, nie wchodzi w załamania powieki (chyba że jest 35 stopni ciepła :D). Cenie nie rozmywają się, a kolory pozostają bez zmian. Podczas nakładania cienie minimalnie się obsypują, ale wystarczy zamieść je grubym pędzelkiem i nie ma po nich śladu :).







Jak Wam się podoba ? Muszę zaznaczyć, że w tej dziedzinie jestem zielona, więc mam nadzieje, że mnie nie zhejtujecie :D


Czytaj dalej